poniedziałek, 21 grudnia 2020

Czerwona, sztucznie świetlana przyszłość, której chcę uniknąć. Świat Uniwersum Metro 2035.

    Nauczyciel Jon nie wychyla głowy ze stacji Łukjanowska. Nie ma takiej potrzeby, aż do momentu, kiedy przyjeżdża po niego Arsenij - sekretarz zwierzchnika Cyprysa, który - teoretycznie - włada całym Krzyżem. Oznajmia pilną potrzebę wizyty Jona w stolicy Datapolis. Z początku misja wyciągnięcia od upośledzonej dziewczyny jakichkolwiek informacji na temat obcego człowieka wydaje się mu jedną z łatwiejszych rzeczy, jednak po każdej kolejnej rozmowie z administracją zdaje sobie sprawę, że wkopał się w gówno po kolana. Dawida znaleźli Stalkerzy Ptaków - najlepsi, którym powierzchnia zniweczona przez radiację nie jest straszna. Z ust padają słowa, których mieszkańcy się obawiają od lat - Czerwony wariant. Czerwoni. Czerwona linia. Jon w końcu jest pewny, że jego wiedza się przyda, jednak przejście przez południowy tunel ze stacjami ziejącymi nieznanym nie podoba się bohaterowi, ale nikt nie pozostawia mu wyboru. Wraz z kolejnymi metrami spotyka osoby z historiami i sytuacje, które układają się w podejrzaną sprawę Krzyża. Wyprawa do lekarza Matuzalema już nie jest taka prosta, jak się wydaje, a cel podróży okazuje się być dla niego niewiele lepszą niespodzianką.

    Pierwsze co muszę tu wspomnieć to przeplatanie się z początku dwóch wątków - Stalkerów oraz nauczyciela Jona. Pierwsza część może być myląca, bo jest ona pisana w tej samej osi czasowej z dwóch perspektyw. Nie zmienia to jednak jakkolwiek mojej obecnej opinii - jest to bardzo ciekawe zagranie.

    Nie obyło się również bez patrzenia na mapę. To już raczej sprawa mojej kiepskiej pamięci, mapa podziemia wcale nie jest taka duża, jedynie 3 linie przecinające się. Bynajmniej na mapie...

    Struktura tekstu jest nietuzinkowa, czasami zdania są ułożone tak, że zatrzymywanie się i czytanie raz jeszcze dla pewności, że dobrze zinterpretuję konkretną sentencję było konieczne. Po krótkim czasie czytanie szło o wiele szybciej. Niemniej jednak uważam, że napisane jest świetnie. Mniejsze awantury czy potyczki, walki przynosiły dużo emocji. Bez problemu wczuwałam się we wszystko co się dzieje i przeżywałam razem z bohaterem. To jest dopiero potencjał!

    Postacie wykreowane  naprawdę cudownie! Każdy ma charakter, losy są niekiedy niespodziewane i okrutne. Jakieś 100 stron przed końcem książki bohater odkrywa w Pokoju pewnego rodzaju sprzęt, który decyduje użyć, a tym samym odkrywa tajemnice Krzyża od początku jego powstania, o których niewielu wie. Znajduje również przedmiot, którego w metrze pożąda każdy z niewiadomego powodu, a dodatkowo dzięki niemu Jon jest w stanie dowiedzieć się prawdy. Nie spodziewałabym się nigdy takiego obrotu spraw... Musicie dowiedzieć się sami! ☺

    Ogólna historia i fabuła jest dopracowana. Kilka razy łapałam się za głowę z powodu zwrotów akcji, które dodają niesamowitego klimatu i rozpędu, kiedy z pozoru nic się nie dzieje. Trzeba przyznać, że w tej książce wykorzystane zostały świetnie. Można znaleźć tu dużo pojęć, które są zupełnie nowe i również te, które w owej historii zmieniły swoje nazwy lub użycie. Osobiście spodobała mi się wizja Pokoju jako Dnia Socjalnego. Idea niezwykła, lecz po analizie zawartej w książce popieram tamtejsze zdania, że jest to naprawdę depresyjne przeżycie, którego niektórzy nie widzą. ,,[...] za tę 'pamięć' nie mogło być lepszej nagrody niż właśnie prawo, by zapomnieć."

    Lektura ma potencjał, a rzekłabym nawet, że podoba mi się bardziej niż oryginał. Musiałam wytężać umysł, by mieć wszystkie szczegóły w głowie dopracowane i przeczytać uważnie każde zdanie. Mimo wszelkich bójek myślowych stoczonych z uniwersum serii mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuję, że postanowiłam sięgnąć po postapo. Nigdy nie czytałam wcześniej książek tego typu, ale z pewnością poleciłabym taką odskocznię od młodzieżówek i fantasy. Klimat jest ciężki, jak przystało na klasykę tego gatunku, ale poświęcenie jest tego warte.