poniedziałek, 13 marca 2023

Suzanne Enoch - Grzechy księcia

     Sebastian Griffin opiekuje się jedynym potomkiem rodziny wielkiego rodu znanego w całej Anglii - Penelopą. Dziedzictwo jego władzy jest na włosku, jednak zdaje się tym zbytnio nie przejmować. Jego rodzina ma już potomków i upewniają się regularnie, że po śmierci jego żony jego stan nie pogarsza się. Pewnego dnia podczas goszczenia króla Costa Habichuela w Melbourne poznaje nie tylko Jego Wysokość, ale też przepiękną księżniczkę Josephinę Katarynę Embry. Tak jak wcześniej nie pałał zainteresowaniem do kobiet i ponownego ożenku tak ta sprawiła, że książę nie może myśleć logicznie, gdy jest blisko. W ciągu pierwszych dni pobytu zdążył zaliczyć ogromną wpadkę na balu, gdzie rozeszły się pierwsze plotki. jego szczęście, że księżniczka nie była na tyle zarozumiała i znała swoją rolę w tej podróży. Król z odległej, nieznanej nikomu krainy ma plan, który dokładnie obmyślił, ale czy Josephina całkowicie się odda dla celu królestwa? Sama przecież jest inteligentna. Książę Melbourne jest przecież najbardziej wpływowym i bezkonfliktowym władcą, ale czy zdoła wypatrzeć w tej miłosnej intrydze coś niepokojącego? Sam fakt, że mógłby o niej pomyśleć w sposób księciu niewłaściwy dla czystego biznesu wywołałby skandal.

    Nie dokończyłam tej książki, porzuciłam ją zaledwie po 100 stronach, ale nawet tego dokładnie nie pamiętam. Wydaje się, że to kolejne dzieło z serii 'stwórzmy świat pełen zasad, w których jest jeden władca, któremu wszystko się zawali, jeśli zakocha się w jednej, niewłaściwej do niemożliwej miary osobie'. Tak jak daję szansę każdej książce i staram się je skończyć, tak ta nie przetrwała mojej silnej woli. Możliwe, że to również nie był mój czas na taką tematykę, ale raczej do niej niw wrócę.


Becky Albertalli - "A jeśli to MY"

 
    To jest wprost niesamowite jak po ponad rocznej przerwie znowu tu jestem. Rok przerwy od czytania, blogowania, a wszystko po to, by oddać się bardziej wymagającemu zainteresowaniu, które teraz zdaje się schodzić na drugi plan. Czas świetności tego bloga już dawno minął, jeszcze zanim regularnie pojawiały się tu recenzje, ale wewnętrzna potrzeba podzielenia się opinią nadal jest, a więc i recenzja już poniżej szeroko otwiera ramiona.


    Ben i Arthur spotykają się w zupełnie niespodziewanym momencie swojego życia, po którym obydwoje nie mogą przestać myśleć o drugiej osobie. Kiedy w końcu po wielu próbach spotykają się wydaje im się,  że wszystko będzie cudownie jak w filmach romantycznych, jednak rzeczywistość pokazuje im, że przeszłość oraz własne postrzeganie związku nie sprzyja i trzeba się napracować. A to wszystko dzieje się podczas wakacji, gdzie Arthur nie zostanie na dłużej.

    Opis krótki, ponieważ książka wisiała na mojej liście '' w trakcie'' przez dobre pół roku, a nawet i dłużej. Tematyka LGBT była dobra  jakiś rok temu, może dwa, teraz jest odbierana jako luźniejsza lektura, jak kiedyś romanse przy regularnym zagłębianiu się w powieściach fantasy  czy sci-fi. Na początku nie było źle, chociaż czułam się, jakbym czytała opowieść na wattpadzie. Cała historia jest według mnie lekko naciągana, bo, szczerze, który szesnastolatek chodzi w jakieś miejsca z zupełnie obcym chłopakiem po zmierzchu w wielkim mieście? Teraz pewnie usłyszę: " ale to jest Ameryka", "to nie te czasy", "nie masz dystansu". Grunt w tym, że ja uwielbiam książki, które są autentyczne i nie wieje od nich taką nastoletnią dramą. Oczywiście można się w tym zatopić i zapomnieć o swoich własnych realiach, ale to nie dla mnie. A jednak o tym piszę, ha! Wracając - problemy z pozoru proste do rozwiązania, ale owijane tak, by zająć strony i wzbudzić w czytelniku oburzenie. To się udało, trzeba przyznać. Sama historia nie była wciągająca, co tylko potwierdza czas, jaki (nie)poświęciłam tej książce.
    Jeżeli już jadę po tym po całości, to tu trochę odstąpię od samej treści, a przejdę na rzecz druku. Całkowicie rozumiem, że ma się dużo materiałów do poprawienia, czas goni, redaktorzy pośpieszają itd., ale brak przecinka, kropki czy, o Boże, napisanie początku zdania z małej litery... Zwracam na takie rzeczy uwagę i dosłownie wszystkie książki mają w sobie ślady niebieskiego tuszu długopisu, którym poprawiam niedopatrzenia. To tylko mały dodatek, gdyż nie mam co więcej pisać o "A jeśli to MY".
    Niespecjalnie przypadła mi ona do gustu, ale na tak zwane odmóżdżenie nie jest zła. Książka do kolekcji 'przeczytane', by móc się pochwalić, że zamiast 23 przeczytanych książek mamy na koncie 24. 

wtorek, 14 września 2021

Roderick Gordon & Brian Williams - ,,Tunele. Otchłań."

 

     Will odszukuje przyjaciół w grzybowej masie i rusza w głąb Otchłani, w którą wpadli po ataku Kolonistów. Za nimi wpadły bliźniaczki, które Sarah Jerome pchnęła, sama rzucając się w ogromną przepaść. Na swojej drodze natykają się na nowe stworzenia, a od śmierci ratuje ich renegat, ale nieznany im wcześniej. Marta. Zaprowadza ich do swojej chaty, by im pomóc, jednak Will po czasie  z pewną pomocą zdaje sobie sprawę, że coś jest nie tak. Wyruszają, by zdobyć lekarstwo dla przyjaciółki i odkrywają fascynujące rzeczy. Okazuje się, że mają za plecami szpiegów. Will zostaje oddzielony od Chestera, Marty i Elliott i ma okazję spełnić swoje marzenie. Szybko okazuje się, że nie jest tak kolorowo, jednak musi ocalić siebie i bliskich. Wszystko wydaje się wracać do nienormalnej, ale do kontrolowanej rzeczywistości. Ale tylko się wydaje. Celia Burrows w końcu staje na nogi po oskarżeniach i plotkach morderstwa własnej rodziny i postanawia dowiedzieć się co tak zajęło jego męża Rogera, że zaginął. Analizuje jego notatki pozostawione w domu i gazety, które kupował. Udaje się w miejsce jego pracy i spotyka tam człowieka, z którym naukowiec miał styczność. Spotyka się z nim, by móc rozwiązać zagadkę, jednak jest za późno, kiedy orientuje się, że jest na celowniku Styksów, których uważała za wybujałą wyobraźnię. Kiedy spotyka osoby, które na własne oczy widziały i przeżyły piekło jej świat ponownie zostaje wywrócony do góry nogami.

    Kiedy przyjaciel powiedział mi, że w drugim tomie nie dzieje się za wiele mimo tego, że był to najgrubszy tom uznałam, że żartuje. "Trzeci tom to dopiero jazda". I teraz wiem, że  w kwestii książek nie mogę w niego wątpić. Naprawdę dużo się działo. Wątki były świetnie splątane, historia jest BARDZO DOBRZE rozbudowana, zbudowana i wbudowana we wszystko, co się dzieje. Ile razy wytrzeszczałam oczy, łapałam się za głowę i czytałam kilka razy te same zdania pytając "Że co?", "Serio?!", "Nie no, to jest genialne!" nie zliczę. Dla mnie jest to totalny knock out, jeśli chodzi o sci-fi młodzieżowe. Chyba młodzieżowe. Ale na pewno sci-fi.

    Trochę łez mi się polało na samym początku (bez spoilerów), ale to było wiadome już przy końcówce "Tunele. Głębiej". Była też sytuacja, której nigdy bym się nie spodziewała, ale w głębi (ha ha, dosłownie i w przenośni) miałam nadzieję na to spotkanie bohaterów. Skończyło się kiepsko, ale wyszło dobrze. Niesamowita jest umiejętność autorów książki potrafiąca odczuć czytelnikowi to samo, co bohaterowie. W tym tomie doświadczymy na pewno mnóstwo rozczarowań i smutku. Jakby nie patrzeć tu wszystko opiera się na rywalizacji i wojnie bez bezpośredniej walki, co jest emocjonujące. Takie o wiele bardziej do mnie przemawiają, a tu jest po prostu must be must have. Cała idea Styksów - działanie z wyprzedzeniem i zbieranie informacji. Nie wiem czy pisałam to wcześniej, ale jest to pierwsza seria sci-fi, która mi się spodobała i pierwsza sci-fi ogólnie. Jako osoba nieprzepadająca za tym gatunkiem mogę śmiało ja polecić. Nie traci na akcji, a jak wcześniej pisałam jest jej tu bardzo dużo. Akcja, którą mam na myśli nie zawiera bójek czy wojen typowych w książkach akcji, ale gier psychologicznych i planowania. Tutaj jest kilka zwrotów i niespodziewanych lokacji, które wydaja się z początku bezcelowe, jednak wszystko jest zaplanowane i ma znaczenie, co mogłam pisać w recenzjach poprzednich części cyklu.

    Bierzcie książki w łapki i czytajcie! Wyczytałam też gdzieś informacje, że książka miałam mieć swoją ekranizację, ale ja anulowano, nie pamiętam niestety czy to z powodu niewystarczającej inwestycji, niskiego budżetu czy innych powodów... Ale szkoda, bo to ma ogromny potencjał i nie ukrywam, że chętnie zobaczyłabym taki film. Wymagałoby mnóstwo pracy, ale... Czytelnicy Tuneli, wyobraźcie sobie tylko! Film, który kręciliście w waszych głowach teraz na ekranach! Ja bym chętnie taki nadzorowała. Nawet gdybym miała to robić jako biedna pod mostem bez pracy tylko siedzieć i pracować nad skryptem. Może nie aż tak desperacko, ale wciąż - marzenie, by móc to oglądnąć.

    Tyle ode mnie wam zostawiam w tym poście. W międzyczasie mam na swojej liście CR 2 książki, które chciałabym skończyć, bo stanowczo za długo je odkładam. Trzymajcie się ciepło w te jesienne zdradzieckie słoneczne dni, pijcie dużo ciepłej herbatki i kawki i bądźcie zdrowi, byście jak Elliott mogli ponownie stawiać czoła światu!