środa, 21 lipca 2021

Andrzej Ziemiański - ,,Achaja. Tom 1"

     Achaja, córka króla Archentara, jest jedyną potomkinią rodu. Odkąd jej ojciec ożenił się z rok młodszą od niej nastolatką, jej pozycja podupadła na rzecz męskiego potomka, którego mu urodziła. Od samego początku nienawidziła pasierbicy. Na uczcie zostaje poniżona na wiele sposobów, lecz księżniczce udaje się wyjść z tego z twarzą. Pewnego dnia Achaja zostaje wysłana do wojska, na co macocha wielce się ucieszyła. W wojsku czekają na księżniczkę wielkie, niezbyt miłe niespodzianki. Pierwsza walka z Luan kończy się zabraniem całego jej oddziału do niewoli, gdzie Achaja radzi sobie lepiej niż większość, których w taki sposób potraktowano. Męk, przez jakie przeszła, nikt nie jest w stanie pojąć, a to dopiero początek. Niewolnicy noszą na sobie wieczne piętno, które, jako była księżniczka, musi ukrywać tak czy inaczej. Trafiając do burdelu zyskuje kolejne znamię nabyte. Jest ona obiektem drwin, ale wola przetrwania jest silniejsza niż jakakolwiek ręka, którą na nią podniesiono. Treningi sprawiają, że przemyca się do karoc księcia, którego znała w młodości. W obliczu śmiertelnego zagrożenia stawia na honor i lojalność.


    Pobocznymi historiami są dzieje Zaana, skryby świątynnego, oraz Mereditha, czarownika.
    Zaan decyduje się zmienić swój tryb życia po wielu latach spędzonych przy książkach i legendach, które ma w małym paluszku. W wieku czterdziestu lat wymyka się z miasta wraz z poznanym w karczmie Siriusem, byłym galernikiem, który robi na nim wrażenie zabijając bez skrupułów jedna z silniejszych osób. Zbój z krwi i gości, który wraz z nowym sprzymierzeńcem wykorzystują swój spryt i zgarniają ogrom bogactw poprzez wszelakie oszustwa. Kiedy młody mężczyzna opowiada o swoich przygodach Zaanowi przychodzi genialny pomysł. Sirius wspominał o księciu, z którym płynął statkiem. Obydwoje byli podobni do siebie, a biedak nie znał swojego imienia. Toć to imię Sirius należało pierwotnie do księcia. Po ułożeniu planu działania postanawiają udać się do królestwa władcy Oriona i przekazać, że książę żyje. Od tamtej pory sytuacja bez przerwy się komplikuje, jednak szczęście ich nie opuszcza. Do pewnego momentu, gdy wyruszają do królestwa Sirings (nie jestem pewna, czy dobrze pamiętam nazwę królestwa, do którego zmierzali), by pomówić o sprawach politycznych.
    Meredithowi objawił się Bóg. Większość z jego dialogu była dla czarownika niezrozumiała, jednak chciał wypełnić boską wolę. Zabić największego czarownika, za długo żyje, nadszedł czas. Tak w skrócie brzmiało polecenie. Kiedy udaje się w podróż, spotyka młodego chłopaka, Wirusa. Nowo poznany chłopiec nie ułatwia mu wspólnych rozmów i zdobycia informacji. Mówi, krążąc dookoła tematu, a na pytania o istnienie Ziemców odpowiada ciągle tak samo. Kiedy Meredith jest już blisko i ma przejść test bycia czarownikiem, których nie wpuszczają, zostaje żywcem zamurowany. Spędza długie lata na zrozumieniu słów Wirusa. Kiedy w końcu je rozszyfrowuje, Wirus pomaga mu. Spełnia swoje zadanie w prosty dla oka sposób. Udając się w kolejne miejsca z pomocą nowych 'mocy' dostaje kolejne zadanie do wykonania. 

    Wyjątkowo serię Achai nie przeczytałam, a słuchałam audiobooka. Było ciężko ze względu na lektora, ale sprawnie poszło, bycie słuchowcem nie jest takie złe.
    Fabuła opracowana dobrze, wątki są świetnie połączone i pomysł jest oryginalny. Dużo jest jednak nazw i jak widać w recenzji nie byłam w stanie spamiętać królestw. Podczas pisania tej recenzji jestem już na drugim tomie i musiałam uważać na którym wydarzeniu skończyła się pierwsza część. Niesamowicie podziwiam podzielenie opowiadania na trzy perspektywy i na złączenie historii w jedno. Dodatkowo jest tu połączenie starożytnego świata, magii oraz rozmyślań nad problematycznymi tematami takimi jak wirusy i epidemie, stworzenia pozaświatowe, fikcyjne oraz bóstwa. Zauważyłam też, że książka to w większości lanie wody, samej fabuły jest tu niewiele. Ma to jednak swoje uroki. Opisy miejsc, walk - to wszystko nadaje klimat, jak w większości książek i to jest wspaniałe. Mimo stron bez dialogów można naprawdę poczuć klimat i zaciągnąć się tym Luańskim powietrzem.

    Postacie wykreowane są oryginalnie, no bo jak inaczej miałyby być! Chodzi raczej o ich historię, która niesamowicie mnie ujęła za uszy i kazała słuchać dalej. Dzieje Achai są przewrotne od bycia księżniczka po niewolnice i jeszcze inne sorty społeczne. Od posiadania wszystkiego do posiadania niczego. Ziemiański trafnie opisywał momenty desperacji i motywacji. Spotkałam się wiele razy z opinią, że facet pokroju pana Andrzeja nie powinien pisać książki z perspektywy kobiety. Rozumiem to oburzenie ze względu na to, że jest tam dużo wstawek feministycznych jak prostytucja, złoty deszcz co chwila przyzywany, poniżanie kobiety z powodu samej płci, ale to jest klimat. Mamy czasy jakie mamy, jednak książka została wydana w 2002 roku, gdzie pojęcie queer i LGBT nie było znane tak, jak jest ono teraz. Zgadzam się również z opinią, że treść jest brutalna. Bo jest. ale taka ma właśnie być. Na wojnie nigdy nie sypały się z nieba płatki róż dla zwycięzców. Opisy walk i klęsk są trafne i to właśnie mi się podobało. Zero wstydu do opisów zjawisk i reakcji, które każdy z nas by doświadczał w obliczu sytuacji przedstawionych w książce, nawet jeśli jest to fantasy pełną garścią. Podziwiam, wielkie brawa!

    Stylistyka, gramatyka, struktury zdań... Cóż ja mogę powiedzieć? Słuchało się dobrze, nie mam zarzutów co do stylu Ziemiańskiego. Znajdują się tam słowa z górnej półki, czyli zaawansowane, stosowane w polityce, wojsku i w ekonomii, czyli tam, gdzie nienawidzę zaglądać, niemniej jednak nadają klimatu i powagi sytuacjom, a humor wpisywany między wiersze niesamowicie poprawia poważny nastrój. W utworze znajduje się mnóstwo przekleństw. Nie są one wyważone odpowiednio jak, przykładowo, w ,,Wiedźminie", jednak charakter nadają właściwy moim zdaniem.

    Recenzja pisana trochę na szybko, jednak jestem z niej zadowolona. Również z tego względu, że już mało co pamiętam z pierwszego tomu i większość ciekawych fragmentów uciekła mi z głowy.

,,- Co ty nie powiesz?  Spodni nie noszą? Ahh! - ryknął nagle Sirius. - Ale mnie w spódnicę przebrali! A to? - wskazał na wystające spod bogato haftowanej spódniczki lśniąco białe koronki. - Normalnie baba! A to? - szarpnął na sobie wzorzysty krótki kaftan z podbitymi ramionami. - Na północy mógłbym wyjść na róg ulicy pod latarnie pieniądze zarabiać.
- No nie przesadzaj.
- Ja przesadzam? - Sirius szarpnął Zaana i pociągnął przed wielkie lustro na ścianie. - To patrz.
 Przeczesał swoje pomalowane na czerwono włosy.
- Jakieś warkoczyki, błyskotki, loczki, srał pies, a to? - chwycił najgrubszy warkocz upleciony z tyłu głowy i przesunął naprzód. - Co to jest?!
- No... Warkocz. - powiedział cicho Zaan.
- A na końcu co, pytam?
- No... Ta... - Zaan odkaszlnął, usiłując zapanować nad głosem. - No, kokarda. - wypalił wreszcie.
- No i co? Nie przerobili na dziewczynę? Psia ich mać! [...]"

,,Studenty'' - Dawid Ratajczak

     Trójka przyjaciół - Magik, Durszlak oraz Pojzon - są na studiach, a w książce mamy okazje poznać ich nietypowe przygody. Niektóre z nich to zafascynowanie przyjazdem straży pożarnej podczas incydentu na parapetówce w nowym mieszkaniu, niestety nie na długo; pójście pierwszy raz od dłuższego czasu na zajęcia i zrobienie wrażenia, niekoniecznie dobrego, ale z pewnością pełnego śmiechu; wizyta w barach i ich klasyfikacja. Kiedy przychodzi sesja... Zapewne niektórzy z was znają te uczucie. Jeśli nie chcą wylecieć na bruk muszą się wziąć do nauki. Ale jak to? Studenci, którzy dniami i nocami piją piwo i wódkę ze słoików po śledziach na domówkach mają się uczyć?


    Książka nie ma znaczącej fabuły. Nazwałabym ją książką typową dla czasów PRL, a jednak wydana została po roku 2005. Tutaj nie ma nic pouczającego - rozrywka studentów rozrywką dla nas. Są fragmenty, gdzie autor dobrze przedstawił niektóre sytuacje w absurdalny sposób, ale o to właśnie chodzi. Mimo swojego nieprawdopodobieństwa są znośne i zabawne.


Zostawiam wam fragment książki, bo więcej nie da się tu nic dopisać. Sorry not sorry :3

,,- Dobra, nieważne. Potem się ustali. Tak czy inaczej, wyjdzie nam niedrogo. Ile płacisz za ten swój teraz?
- No, 400 zł - przyznał niechętnie Magik.
- No, a tu zobacz, jakie masz warunki. I całe mieszkanie dla nas. I zobacz, jak blisko na uczelnię będzie.
Magik spojrzał na niego z bezgranicznie krytycznym wyrazem twarzy.
- Naprawdę? To jest twój argument? "Będziemy mieć blisko na uczelnię?" [...]
- Ale musisz przyznać, że mieszkanie warte uwagi."

    Mimo prostej treści i braku większych przemyśleń na jej temat polecam po nią sięgnąć choćby po to, by się pośmiać . Tak po prostu ;)